Home » Bez kategorii » Godzina „W”

Godzina „W”

1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie. Walkę o miasto podjął 40-tysięczny Warszawski Okręg Armii Krajowej przy masowym udziale wszystkich organizacji politycznych i ludności cywilnej

W gronie powstańców był też Władysław Strumiłło „Krakowiak”, najstarszy syn hm. RP Tadeusza Strumiłły.

Władysław, urodzony w 1924 roku w Lublinie, od 1942 roku był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). W 1943 roku ukończył Szkołę Podchorążych przy Komendzie Głównej NSZ. Służył w oddziale Akcji Specjalnej KG NSZ pod dowództwem Tadeusza Siemiątkowskiego ps. Tadeusz Mazur”, gdzie brał udział w akcjach likwidowania agentów i donosicieli oraz zdobywania broni i środków finansowych dla organizacji.

Wybuch Powstania Warszawskiego zaskoczył niespełna 20-letniego Władysława, podobnie jak jego kolegów z Narodowych Sił Zbrojnych, gdyż 1 sierpnia 1944 r., miał wraz ze swoim oddziałem opanować Wytwórnię Papierów Wartościowych. Jednak w wyniku silnego wzmocnienia obiektu przez kompanię Niemców zaniechano przeprowadzenia akcji. W czasie powstania służył w stopniu plutonowego-podchorążego, w rejonie Śródmieście-Północ, w ramach Armii Krajowej I Obwodu „Radwan” (Śródmieście) – zgrupowanie „Chrobry II” – I batalion „Lecha Żelaznego” – 1. kompania „Warszawianka. Został ranny w pierwszym tygodni trwania walk. Warszawę opuścił wraz z ludnością cywilną. Po wojnie walczył nadal w ramach oddziału „Orlika” na Lubelszczyźnie. Został aresztowany w 1945 r. i skazany na 4 lata więzienia. Po wojnie przebywał na emigracji, był architektem. Zmarł w lutym 2014 roku.

 

Poniżej relacja wspomnieniowa Jerzego Nachtmana ps. „Kazimierz Olecki”,  który podobnie jak Władysław Strumiłło „Krakowiak” walczył w Zgrupowaniu „Chrobry II’.

Władysław Strumiłło ps. "Krakowiak"

Władysław Strumiłło ps. „Krakowiak”

„Wybuch Powstania zaskoczył nas, żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych – NSZ.  Przed 1 sierpnia 1944 r. byliśmy zgrupowani w domu przy ul. Bonifraterskiej, skąd 1 sierpnia mieliśmy opanować Wytwórnię Papierów Wartościowych w celu zdobycia środków na wyprowadzenie kadry na zachód (z Warszawy w Bory Tucholskie).

Akcja miała rozpocząć się ok. godz. 11.00. Ja z trzema kolegami (Ryszard Rawicz-Twaróg ps. „Guga”, Władysław Strumiłło ps. „Krakowiak” i Stanisław Wierzbicki ps. „Kieł”) mieliśmy w mundurach niemieckich podjechać samochodem osobowym (Opel Olimpia) pod wejście budynku i opanować wartownię. Następnie mieliśmy wpuścić do środka samochód ciężarowy (kierowca Kazik Wierzbicki ps. „Pantera”) z drugą grupą (ok. 12 ludzi), która przy pomocy członków naszej organizacji zatrudnionych w Wytwórni miała opanować cały teren i rozbroić Niemców wewnątrz budynku. Na zewnątrz było silne ubezpieczenie, szczególnie od strony Cytadeli gdzie stał wózek z warzywami z ukrytym erkaemem. Około godz. 10.00 przybył łącznik z Wytwórni z meldunkiem, że na obiekt przybyła kompania niemieckiego wojska i rozlokowała się na dziedzińcu. W tej sytuacji akcja została odwołana.  (…………..)

Dowiedziałem się, że na ul. Twardej organizuje się komenda, udałem się tam i zameldowałem mój oddział dowódcy powstającego zgrupowania „Chrobry” mjr „Ligowi” – był to oficer NSZ. Mianował nas swoim oddziałem dyspozycyjnym, dał nam 2 sanitariuszki i łącznika. Polecił nam aby jeszcze tej nocy zaskoczyć załogę niemiecką PASTy i spróbować ja zająć. Niemcy z tego budynku dawali się nam we znaki ostrzeliwując cały rejon. O zaskoczeniu nie było niestety mowy. Przy próbie zbliżenia Niemcy wystrzeliwali rakiety na spadochronach tzw. Flary oświetlające cały teren i kładli ogień zaporowy, tak że nie można się było nawet wychylić. Wystarczyło rzucić cegłę na ulicę i natychmiast zaczynała się kanonada. W mżawce doczekaliśmy świtu ale i wtedy nie było mowy o jakiejkolwiek próbie zaskoczenia Niemców.

Rano wróciliśmy na Twardą. Po południu dostaliśmy polecenie wyparcia własowców, którzy wdarli się od strony ul. Towarowej na pl. Kazimierza (dziś jest tam drukarnia Dom Słowa) i zaczęli wywlekać z domów ludzi. Podeszliśmy od strony Siennej i Miedzianej skąd otworzyliśmy ogień w kierunku wroga. Spowodowało to panikę wśród własowców, którzy zabrawszy kilku zabitych lub rannych pospiesznie wycofali się za betonowy parkan po drugiej stronie ul. Towarowej.

Nasz oddział był przerzucany do różnych akcji, próbowaliśmy zdobyć hotel „Astoria” przy ul. Chmielnej, rozpoznawaliśmy możliwość zaatakowania Dworca Głównego, walczyliśmy na Towarowej w magazynach firmy Hartwig. W czasie próby zaatakowania Nordwache na rogu ul. Żelaznej i Chłodnej (po dachach, innej możliwości nie było bo na rogu ulicy był betonowy bunkier) został ranny „Krakowiak„. Polowaliśmy również na „gołębiarzy”, oczyszczając teren.(…) W październiku z balkonu budynku Al. Jerozolimskie róg pl. Starynkiewicza Niemcy wywiesili białą flagę i przez megafon poprosili o zawieszenie broni i przybycie parlamentariuszy od gen. Bora. Po konsultacjach z dowództwem polecono nam nawiązać kontakt i umówić ewentualne spotkanie na dzień następny. Kapralowi „Bankierowi”, który dobrze znał niemiecki, dołożyliśmy gwiazdkę – został majorem. On z biało-czerwoną opaską na cywilnym płaszczu (na naramiennikach płaszcza – major), ja z „Krakowiakiem” uzbrojeni po zęby – obaj ze Schmeiserami, po 7 magazynków, do tego granaty, w niemieckich hełmach, w panterkach z biało-czerwoną opaską, wyszliśmy na spotkanie. Jednocześnie naprzeciw nam wyszło 2 Niemców poprzedzonych żołnierzem z białą flagą. Byli bez broni.

Pierwsze pytanie jakie nam zadali było dlaczego parlamentariusze są uzbrojeni. Odpowiedzi udzielił nasz „major” mówiąc, że mamy przykre doświadczenia i nie wierzymy im. Powiedzieliśmy , że jesteśmy z dowództwa tego odcinka i umówiliśmy spotkanie na następny dzień. Następnego dnia z kpt. „Lechem Żelaznym” naszym dowódcą batalionu, przybył cywil, niski w pumpach. Okazało się, że jest to płk Wachnowski. Na spotkanie do Filtrów poszli w asyście „Bankiera” i „Krakowiaka” (tym razem już nieuzbrojonych). Taki był początek rokowań o kapitulację Warszawy.

Po ogłoszeniu kapitulacji schowaliśmy zakonserwowana co lepszą broń i sztandar „Warszawianki” pod posadzką jednego z warsztatów w rejonie Domu Kolejowego. Rano spotkałem kolejarza, który powiedział że przybył z Ursusa szukać rodziny. Niemiecka placówka przepuściła go w Alejach Jerozolimskich koło Dworca Zachodniego uprzedzając, aby przed wieczorem wrócił tą samą drogą.

Porozumiałem się z „Krakowiakiem”, że nie idziemy do niewoli. Przed wieczorem z nim i jego narzeczona (później żoną) Alejami Jerozolimskimi, obaj w mundurach kolejowych, dostaliśmy się na teren Dworca Zachodniego. Tam przy pomocy dróżnika pojechaliśmy parowozem do Skierniewic, a stamtąd pociągiem dojechaliśmy do Krakowa. Nocą, pieszo, dotarliśmy do pobliskich Książniczek, gdzie mieszkała rodzina „Krakowiaka”.(..)

 

Opracowanie: Monika Wołek

Źródła:

http://www.sppw1944.org/index.html?http%3A%2F%2Fwww.sppw1944.org%2Frelacje%2Frelacja08.html

http://www.wmeritum.pl/zmarl-wladyslaw-strumillo-krakowiak